Czasami, gdy odprawiam mszę świętą, w której uczestniczy tylko młodzież i na początku pozdrawiam zebranych słowami: „Pan z wami”, to nierzadko odpowiada mi zupełna cisza. Ci młodzi wiedzą, że na to kapłańskie pozdrowienie odpowiada się: „I z duchem twoim”. Milczą jednak, ponieważ w obecności kolegów i koleżanek wstydzą się głośno odpowiedzieć księdzu. Zły duch sprytnie powstrzymuje wielu porządnych ludzi przed chwaleniem Boga. Robi to za pomocą prostego, ale iście magicznego słowa „obciach”. Obciach przeżegnać się przed posiłkiem, obciach śpiewać pieśni w kościele, obciach odmawiać różaniec.
Na pewno nie raz spotkałeś się ze
zwrotem: oddać się w czyjeś ręce. Kto tak czyni, traci kontrolę nad sobą,
pozwala, by działo się z nim coś, na co nie ma już wpływu, czego nie
kontroluje. Także i my jesteśmy wezwani do tego, by dobrowolnie oddać się w
ręce dobrego Boga, aby On postępował z nami według swoich zamysłów. W naszych
modlitwach czy pieśniach nierzadko pojawiają się wezwania: „weź mnie
Boże", „uczyń ze mną, co chcesz", „wszystko Tobie oddać pragnę”,
itp... Łatwo powiedzieć: oddaję się w czyjeś władanie, ale kiedy Bóg zaczyna
wprowadzać swój scenariusz w nasze życie, zaskakuje nas to i często zaczynamy
się buntować. Zapewne wiele osób pragnęłoby rozpalić swoją pobożność mocą Ducha
Świętego. Ale nie mogą uwolnić się od tego nieszczęsnego pytanie: co ludzie o
mnie powiedzą ? jak ja będę z tą moją religijnością wyglądał w oczach innych ?
I może modląc się do Ducha Świętego, gdzieś w podświadomości dodają: „Duchu,
prowadź mnie, ale tak, by nikt się ze mnie nie śmiał. Bym uchodził w otoczeniu
za człowieka dalekiego od wszelkiej dewocji, wierzącego, ale religijnie
powściągliwego, bo wszelka przesada religijna jest w moim otoczeniu przyjmowana
z politowaniem”. Zapinamy jeden pas bezpieczeństwa, drugi, łapiemy się kurczowo
jednej poręczy, drugiej i tak zabezpieczeni wołamy: a teraz, Boże, zrób ze mną
co chcesz ! Tak się jednak nie da. Gdy Duch Święty zstąpił na Apostołów w dzień
Pięćdziesiątnicy, wielu ludzi postrzegało ich jako pijanych. Pan Bóg nie
patrząc, co powiedzą o Apostołach inni, porwał ich płomieniem swojej miłości. I
ty musisz się liczyć z tym, że przyjmując Ducha Świętego, wedle ludzkiej miary
być może stracisz, dla niektórych staniesz się śmieszny, a nawet będziesz
narażony na męczeństwo. Nie chodzi mi wprawdzie o męczeństwo krwi, ale – jak
pisał Herbert – spotka cię chłosta śmiechu. To grozi ci dziś tu, w tym kraju,
wśród tych ludzi. Tu też każdego dnia trwa prześladowanie chrześcijan.
Prześladowanie ironią i szyderstwem. Wielu tych prześladowań nie wytrzymuje…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.