Licznik odwiedzin

poniedziałek, 23 listopada 2015

Po co bierzmowanie ? (19)

Przegrać ze świętymi, czyli jak obudzić się ze snu

Wspomniałem już o niebezpieczeństwie oszukiwania samego siebie. Ktoś ma o sobie wysokie mniemanie i dałby sobie rękę uciąć, że jest właśnie tak, jak myśli. Tymczasem w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Ludzie, którzy żyją w takiej duchowej iluzji, mogą przeżyć na Sądzie Ostatecznym ogromny szok, kiedy w świetle Bożym zobaczą, jacy są naprawdę. Szczególnie niebezpieczną formą takiej iluzji jest właśnie iluzja zbiorowa, gdy fałsz przenika do serc całej wspólnoty czy grupy. Przed laty rozmawiałem z przyjacielem. Opowiadał mi, jak w dzieciństwie spędzał całe wakacje z kilkoma kolegami na warszawskim podwórku. Nudzili się niezmiernie i jakiś starszy kolega postanowił nauczyć ich grać w brydża. Przyniósł karty, pokazał, jak się rozdaje, jak gra, jak zapisuje punkty. Od tamtego czasu – jak opowiadał przyjaciel – całymi godzinami graliśmy w brydża. Minęły lata i mój przyjaciel, już jako student, pojechał z kolegami w góry. Spędzając wieczór w górskim schronisku, usłyszał, że jacyś ludzie poszukują czwartego do brydża. Zgłosił się od razu. Usiedli przy stoliku, rozdali karty, zaczęła się licytacja i nagle ktoś go zapytał: W co ty grasz ? Jak to: w co ? W brydża ? – odpowiedział zdumiony. Przecież to nie jest brydż ! Wykrzyknęli niemal jednocześnie starzy karciarze. To nie jest brydż ! Powtórzyli z naciskiem trzej panowie i zaczęli się rozglądać za nowym czwartym do gry. „Okazało się, że ten starszy chłopak na podwórku nauczył nas wtedy jakiejś innej gry. A ja przez laty byłem pewny, że umiem grać w brydża” – ze śmiechem opowiadał mi to nieszczęsny brydżysta. To bardzo pouczająca historia. Warto zwrócić uwagę: w którym momencie mój przyjaciel zrozumiał, że żaden z niego brydżysta ? Wtedy, kiedy usiadł przy rasowych brydżystach. Łatwo bowiem ulec złudzeniu: ależ ja jestem wspaniały ! I mam na to dowód: wszyscy obok mnie są gorsi ! Dlatego w naszym chrześcijańskim życiu powinniśmy ciągle starać się przebywać w obecności Jezusa – Najświętszego ze świętych. Przy Nim stawać, Jego naśladować. Przez lekturę życiorysów świętych ludzi powinniśmy jak najczęściej obcować ze świętym Franciszkiem, świętą Tereską, świętym Stanisławem Kostką. Ze swą płycizną duchową nieraz poczujemy się przy nich nieswojo. Tak, ale wzrastać można tylko wtedy, gdy poprzeczkę stawia się coraz wyżej. A tym, którzy dojdą do wniosku, że na poziom świętych można wzlecieć jedynie na skrzydłach, przypominam, że nie bez przyczyny symbolem Ducha Świętego jest gołębica. Duch tchnie, kędy chce, Swoim porywem wydobywa On ludzi z przeróżnych zakłamań i złudzeń. Wznosi ich ku prawdzie.