koleje losu i różnie był postrzegany. Warto zatem odczytać jego prawdziwy sens, ponieważ ma to być dla nas czas szczególny.
Oczekiwanie,
nadzieja, pokój: oto zasadnicze cechy tego okresu, oczywiście bez pomijania
takich elementów jak zamyślenie, refleksja, modlitwa czy oczyszczenie. Biorąc
to wszystko pod uwagę, wydaje się, że najbardziej stosownym nastawieniem, które
powinno jak najszybciej zagościć w naszych sercach jest... pragnienie. Wraz z
Adwentem wchodzimy bowiem w czas oczekiwania, ukierunkowany na wydarzenia
ostateczne: przyjście Jezusa! Tego przyjścia powinniśmy pragnąć ze wszystkich
sił.
Warto
podkreślić, że termin adwent, sam w sobie, wskazuje, że osoba na którą czekamy
jest niezwykle ważna. Paradoks polega na tym, że fakt przyjścia „Tego, na
którego czekamy” - mimo, iż w sensie historycznym już się dokonał - teraz, w
liturgii, ukazywany jest jako wydarzenie z przyszłości. Stanowi to dla nas
wyjątkowe zaproszenie i szansę zarazem, byśmy na nowo zrozumieli, że Ten, który
ma nadejść, ma znaleźć właściwe miejsce w naszym życiu, ma być wreszcie
zauważony.
Chrystus
już się narodził, teraz pora, by we mnie zrodził się... prawdziwy
chrześcijanin. Powinniśmy sobie po raz kolejny uświadomić, że Chrystus-Mesjasz
nie przychodzi po to, by odbierać formalne pokłony, by złożyć nam wizytę
towarzyską, by wymienić z nami poglądy... Jemu nie chodzi o idee, lecz o
radykalną zmianę, zmianę naszej mentalności! Przyjęcie Go oznacza zatem zgodę
na Jego wizję świata, człowieka i zbawienia.
Czuwanie
adwentowe otwiera nas na nadzieję, na nowe stworzenie, na zamysł samego Boga.
Ewangelista Łukasz przedstawia nam nadejście Pana w kategoriach chwały i
potęgi: będzie to więc spotkanie z Chrystusem-Sędzią. Na to spotkanie mamy być
gotowi, co więcej - mamy go wyczekiwać!
„Otrzymamy
od Boga wszystko to, co mamy nadzieję otrzymać” - zapewniał św. Jan od Krzyża.
Oto prawdziwy sens Adwentu: czasu pragnienia, przebudzenia, nadziei, ufności.
Nasz Bóg nadchodzi, wstaje jak jutrzenka, nie opóźni się, udzieli nam swego
Ducha, który pozwoli nam trwać w modlitewnym wezwaniu: „Marantha! Przyjdź,
Panie, Jezu”.
W tej
sytuacji potrzeba tak naprawdę tylko jednej słusznej decyzji: w każdej chwili
naszego życia zdać się ufnie na Boga. Jeśli nie chcemy, by dzień sądu nas
zaskoczył - już teraz zgódźmy się na Jego bliskość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.