Licznik odwiedzin

czwartek, 19 grudnia 2019

Rachunek sumienia

RACHUNEK SUMIENIA DLA MŁODZIEŻY 
 Instrukcja: 
1. Biorę kartkę i długopis i rezerwuję sobie pół godziny nie 5 minut !!! 
2. Modlitwa jak poniżej 
3. Czytamy po jednej linijce, jeżeli to mnie nie dotyczy idę dalej, jeżeli coś w tym jest notuję sobie o co chodzi 
4. Czytam sobie to co zanotowałem i zastanawiam się co z tych spraw było grzechem ciężkim, to znaczy popełnionym przeze mnie świadomie i dobrowolnie. Zaznaczam sobie te sprawy, o których powinienem powiedzieć przy spowiedzi. 
5. Modlitwa na zakończenie jak poniżej 
6. Zabieram sobie kartkę z notatkami do kościoła, by przy spowiedzi nie zapomnieć czegoś ważnego. 
Modlitwa: Boże, Ty wiesz, jak wielka jest moja zdolność do okłamywania samego siebie. Ty wiesz również, że umiem przesadzać i dramatyzować swoje upadki. Daj mi proszę trzeźwy umysł, realizm i uczciwość w ocenie samego siebie. Pozwól, żebym wciąż pamiętał o Twojej cierpliwej miłości wobec mnie. Daj mi odwagę, bym stanął w prawdzie przed Tobą. 
 GRZECHY PRZECIWKO BOGU: 
• Czy wierzę, że Bóg mnie kocha i że interesuje Go Moje życie? 
• Czy żyję tak, jakbym Boga nie potrzebował – polegam wyłącznie na własnych siłach, sądzę, że wszystko zależy ode mnie, wiem lepiej, co dla mnie dobre, a co złe (pycha)? 
• Czy nie zapominam o tym, że zawsze mam się modlić, niezależnie od tego, co czuję, czy jest mi dobrze, czy źle? 
• Czy nie ograniczam modlitwę tylko do pacierza do odklepania formułek? 
• Czy do Boga zanoszę tylko błagania, czy także dziękczynienia i uwielbienia? 
• Czy nie zarzucałem Boga mnóstwem słów, czy dopuszczałem Go do głosu? 
• Czy nie za mało korzystam z sakramentów – Bożych darów dla mnie? Jak często spowiadam się, przystępuję do Komunii Św., uczestniczę we Mszę św.? 
• Czy przystąpiłem do komunii z ciężkim grzechem na sumieniu, bez wcześniejszej spowiedzi? 
• Czy uczestniczę we Mszy św. jak obserwator i kibic, czy jako aktywny uczestnik (wspólny śpiew, modlitwa, odpowiedzi)? 
• Czy czytam Pismo Św.? 
• Jak wygląda moje uczestnictwo w szkolnej katechezie? 
• Czy wierzę w zabobony (czarny kot, siostra zakonna, kominiarz i inne)? 
• Czy wierzę w horoskopy, kamienie, wróżki itp., przywiązuję do tego wagę? 
• Co noszę na szyi: krzyżyk, medalik czy inny przedmiot, który nic nie mówi o Bogu? 
• Czy potrafię uszanować to, co święte (kościół, cmentarz, krzyż, figury Maryi i świętych, medalik, który noszę na szyi)? 
• Czy dziękuję Panu Bogu za to, co mam, nawet gdy inni mają więcej? 
• Czy nie mówiłem, podejmując działanie: „Panie Boże, a teraz ja sam pokażę Ci, jaki jestem godny bycia Dzieckiem Bożym, udowodnię Ci, że jestem już dobry.”? 
• Czy świadomie popełniam grzech z tłumaczeniem: „Pójdę do spowiedzi i wszystko będzie w porządku.”? 
GRZECHY PRZECIWKO KOŚCIOŁOWI: 
• Czy byłem wystarczająco zaangażowany w życie Kościoła? 
• Czy nie krytykowałem Kościoła bez poczucia współodpowiedzialności? 
• Czy nie odrzucałem oficjalnego nauczania Kościoła (Katechizm Kościoła Katolickiego i nauczanie papieskie)? 
• Czy zachowałem post (np. post piątkowy jest wspólnym wyrazem solidarności z Męką Chrystusa)? 
GRZECHY PRZECIWKO BLIŹNIEMU: 
• Czy jestem egoistą, szukam tylko własnego dobra, inni ludzie są jedynie środkami do moich celów? • Czy wybieram tylko te znajomości, które sprawiają mi przyjemność? 
• Czy narzucam własne zdanie, chcę zawsze mieć rację i ostatnie słowo, nie słucham innych? 
• Czy szufladkuję ludzi, przypisuję im etykietki, ostro krytykuję i oceniam? 
• Czy niszczę dobro wspólne: w szkole – ławki, pomoce szkolne i inne; na ulicy (wandalizm)? 
• Czy przebaczam, umiem mówić „przepraszam”, przyznaję się do winy? 
• Czy kłamię, ubarwiam moje opowiadania, przesadzam dla efektu? 
• Czy lubię plotkować? 
• Czy zdradzam cudze tajemnice, wykorzystuję otrzymane informacje przeciwko innym? 
• Czy jestem uczciwy? 
• Czy oddaję rzeczy pożyczone? 
• Czy potrafię dziękować ludziom za dobro, reagować na zło? 
• Czy nakłaniam innych do grzechu, do zła? 
• Czy namawiam innych do grzechów seksualnych (swoją dziewczynę, chłopaka)? 
• Czy umiem docenić zdolności i dobre postępowanie innych, pochwalić, pogratulować zwycięstwa czy dobrej oceny? 
• Czy wykluczam Boga z koleżeństwa, przyjaźni, miłości: np. nie powierzam tych relacji Panu Bogu? • Czy modlę się za innych (rodziców, rodzeństwo, rodzinę, nauczycieli, kapłanów z parafii, znajomych ze wspólnoty)? 
• Czy jestem zawistny? Zazdroszczenie komuś tego, co posiada, życzenie mu, żeby tego nie miał? 
• Czy potrafię wynagrodzić wyrządzoną krzywdę (oddać skradzioną rzecz, przeprosić za oszustwo, kłamstwo, złość)? 
• Czy szanuję i dbam o własność wspólną (np. przyrodę, ławki w parku, szkołę, jej pomieszczenia i wyposażenie, autobus, którym jeżdżę do szkoły, itp.)? 
GRZECHY PRZECIWKO SOBIE: 
• Czy zastanawiam się nad celem i sensem mojego życia? 
• Czy jestem odpowiedzialny za czyny, słowa, obietnice? 
• Czy marnuję czas, czy też umiem go zaplanować i dobrze wykorzystać? 
• Czy jestem leniwy, łatwo się zniechęcam? 
• Czy dobrze wykorzystuję niedzielny odpoczynek? Nie nadużywam w tym dniu telewizora lub komputera, zapominając o całym świecie? 
• Czy idę na łatwiznę, marnuję swoje zdolności – odpisuję zadania ( sam ich nie robię – nie chce mi się), ściągam? 
• Czy utrzymuję kontakty głównie z tymi, którzy się nade mną litują, a nie z tymi, którzy wymagają? • Czy przywiązuję zbytnią wagę do rzeczy materialnych? 
• Czy oglądam pornograficzne filmy i czasopisma? 
• Czy nie pobudzam swojej seksualności (pornografia, nieczyste myśli, nieczyste wirtualne znajomości przez Internet, samogwałt)? 
• Czy szanuje swoje zdrowie (papierosy, alkohol, narkotyki, brak sportu)? 
• Czy jest we mnie egoizm i egocentryzm: patrzenie na świat przez pryzmat samego siebie? Czy pytam samego siebie o zgodność moich własnych decyzji z wolą Bożą? 
• Czy akceptuję samego siebie, czy też trwam w postawie buntu wobec Pana Boga, że jestem taki, a chciałbym być inny? 
• Czy nie jest tak, że dostrzegam jedynie swoje wady, upadki i porażki? 
• Czy potrafię się cieszyć z tego, co mam? 
• Czy dbam o swoje ciało, zdrowie fizyczne (ciepłe ubranie, odpoczynek, sen, walka z nałogiem)? Modlitwa: Proszę Cię Panie o Twoją pomoc w szczerym wyznaniu moich grzechów. Daj proszę mądrość i cierpliwość spowiednikowi. Przemawiaj do mnie przez niego. Pokaż, co i jak mogę w sobie zmieniać. Niech ten sakrament będzie dla mnie źródłem radości i nadziei na to, że pomimo moich upadków mogę stać się świętym.

Jak się spowiadać ?

FORMUŁA SPOWIEDZI:


PENITENT:( osoba spowiadająca się) : Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus 

KAPŁAN: Na wieki wieków. Amen 
PENITENT czyniąc Znak Krzyża mówi: W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen. 
Kapłan uczyni znak krzyża i zachęci do ufności w miłosierdzie Boże, na przykład, może to uczynić słowami 
KAPŁAN:Bóg niech będzie w twoim sercu, abyś skruszony w duchu wyznał swoje grzechy PENITENT:Rozpoczynając wyznanie grzechów:Ostatni raz u spowiedzi świętej byłem: tydzień, miesiąc, lata temu ….Pokutę zadaną wypełniłem.Obraziłem Pana Boga następującymi grzechami: Wyliczam te grzechy, a przy ciężkich podaję liczbę i okoliczności. Na zakończenie mów: więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie żałuję, postanawiam poprawę proszę o naukę, pokutę i rozgrzeszenie.Następnie kapłan zachęca penitenta do okazania żalu. 
PENITENT: Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu (Łk 18,13). 
Udzielając rozgrzeszenia kapłan wypowiada słowa 
KAPŁAN: Bóg Ojciec Miłosierdzia, który pojednał świat ze sobą, przez śmierć i zmartwychwstanie swojego Syna i zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów, niech ci udzieli przebaczenia i pokoju, przez posługę Kościoła. I ja odpuszczam Tobie grzechy, w imię Ojca, Syna i ducha Świętego 
PENITENT: Amen 
Po udzielaniu rozgrzeszenia i zadaniu pokuty, kapłan zwraca się do ciebie słowami 
KAPŁAN: Wysławiajmy Pana bo jest dobry. 
PENITENT: A jego miłosierdzie trwa na wieki 
KAPŁAN: Pan odpuścił tobie grzechy. Idź w pokoju. 
PENITENT: Bóg zapłać. Kapłan puka w konfesjonał.
Nie ma żadnego przepisu liturgicznego nakazującego całowanie stuły.

poniedziałek, 2 grudnia 2019

Być gotowym to dostrzegać Bożą obecność.

List pasterski Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka na pierwszą niedzielę Adwentu, 1 grudnia 2019. 
Chodźcie, wstąpmy na górę Pańską, do świątyni Boga Jakuba!

Umiłowani Siostry i Bracia w Chrystusie Panu!
Jak w każdą niedzielę, tak i dziś zgromadziliśmy się w naszych kościołach i kaplicach, aby uczestniczyć w Eucharystii. Ten dzień przypomina nam podstawową prawdę naszej wiary: Jezus zmartwychwstał i żyje. Dzisiejsza niedziela jest także pierwszą niedzielą Adwentu, a więc czasu, w którym naszą myślą wybiegamy ku wieczności, oczekując powtórnego przyjścia Syna Człowieczego; czasu, od którego rozpoczyna się nowy rok liturgiczny i duszpasterski; czasu, który chcemy dobrze przeżyć, aby i tym razem owocnie przygotować się do Uroczystości Narodzenia Pańskiego.
W pierwszym czytaniu usłyszeliśmy zapowiedź proroka Izajasza o końcu czasów. Wraz z narodzinami Chrystusa, Jego Śmiercią i Zmartwychwstaniem, rozpoczęły się w historii świata czasy ostateczne. Nastała pełnia czasów (Ga 4,4). Święty Paweł poucza nas: noc się posunęła, a przybliżył się dzień (Rz 13, 11-). I choć nie znamy dnia powtórnego przyjścia Chrystusa, wezwani jesteśmy, aby się na nie przygotować: bądźcie gotowi, bo w chwili, w której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie (Mt 24, 44). Cóż oznacza dla nas to wezwanie? Czym jest owa gotowość, do której Chrystus nas dzisiaj zaprasza? Na jakie przyjście powinniśmy się przygotować?
Święty Bernard (+1153) nauczał, że potrójne jest przyjście Pana. (…) w pierwszym swoim przyjściu Chrystus stał się naszym odkupieniem, w drugim ukaże się jako nasze życie,  a pomiędzy tymi dwoma jest On naszym wytchnieniem i pocieszeniem. Czasy, w których żyjemy – wbrew temu, co może nam się wydawać – są naznaczone Bożą obecnością. Od nas zależy, czy w Jezusie Chrystusie szukać będziemy wytchnienia i pocieszenia, czy też damy się zwieść różnorakim pokusom. Od nas zależy też, na ile potrafimy Go rozpoznać i przyjąć.
Teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu.
Drodzy Siostry i Bracia!
Być gotowym to dostrzec w nowym roku liturgicznym i duszpasterskim, który rozpoczynamy, wielki dar i zarazem szansę. Przeżywać go będziemy pod hasłem Wielka Tajemnica Wiary pochylając się nad sakramentem Eucharystii. Niech ten rok będzie dla nas zachętą i impulsem do pogłębienia naszej pobożności eucharystycznej, zintensyfikowania troski i starania o piękno liturgii, a także poszerzenia wiedzy i tym samym rozumienia sakramentu będącego centrum życia, wiary i modlitwy Kościoła. Nie chodzi przecież  o zwykłe powtórzenie poszczególnych celebracji, ale o to, aby pozwolić się Duchowi Świętemu  prowadzić  i prawdziwie spotkać przychodzącego Pana.
Być gotowym, to również dostrzec Bożą obecność w wydarzeniach, w których uczestniczymy. Wraz z pierwszymi Nieszporami adwentowymi, sprawowanymi w katedrze, weszliśmy uroczyście w duchowe przygotowanie naszej archidiecezji do nawiedzenia Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej. Rozpocznie się ono 3 października 2020 r. w parafii pw. Zwiastowania NMP w Inowrocławiu, a zakończy się 28 sierpnia 2021 r. w parafii archikatedralnej w Gnieźnie. Do tego wydarzenia, od pierwszej soboty stycznia, przygotowywać się będziemy poprzez nowennę. Naszej modlitwie towarzyszyć będzie płomień świecy. Matka Boża w znaku Jasnogórskiego Obrazu przybędzie do naszej archidiecezji, aby przypomnieć nam słowa Chrystusa: uczyńcie cokolwiek wam powie (por. J 2,5). Wpatrując się w Jej święty Wizerunek, pragniemy przyzywać Jej wstawiennictwa i Jej opieki nad nami, naszymi rodzinami i całym Kościołem gnieźnieńskim.
Dziękując za obecność na Jasnej Górze tym, którzy przed niespełna dwoma miesiącami tam wspólnie pielgrzymowali, proszę Was, drodzy Siostry i Bracia, abyśmy do tych szczególnych dni obecności Jasnogórskiego Obrazu w parafiach naszej archidiecezji jak najlepiej się przygotowali. Służyć temu będzie uczestnictwo w misjach lub rekolekcjach poprzedzających bezpośrednio dzień nawiedzenia w parafii. Niech znakiem naszej radości z przybycia Matki Bożej w kopii Cudownego Wizerunku Jasnogórskiej będą przyozdobione kościoły, domy i ulice. Wierzę głęboko, że Ta, która uczy nas słuchać Swego Syn, prowadzić nas będzie do Niego drogami matczynej miłości i czułości.
Szczególnym wydarzeniem w nadchodzącym roku będzie również beatyfikacja Sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Odbędzie się ona w Warszawie 7 czerwca 2020. Wyniesiony na ołtarze zostanie pasterz naszej archidiecezji. To On często powtarzał – wszystko postawiłem na Maryję. Od chwili beatyfikacji słowa te staną się dla nas – przygotowujących się do nawiedzenia Obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej – szczególnym zobowiązaniem i zarazem znakiem Bożej obecności: Soli Deo per Mariam. Wracając ze swego pierwszego po uwolnieniu z więzienia wyjazdu do Rzymu, 19 czerwca 1957 roku, Prymas Tysiąclecia mówił w katedrze warszawskiej: (…) nie wróciłem sam. Przywiozłem ze sobą dar – oblicze naszej Królowej, Pani i Matki, Dziewicy Wspomożycielki – Maryi. Wyjeżdżając do Rzymu wziąłem ze sobą dwie kopie obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej. Jedną ofiarowaliśmy imieniem narodu Ojcu świętemu (…) Drugą kopię macie oto przed sobą. Podczas audiencji (…) Ojciec Święty (…) osobiście pobłogosławił ten drugi obraz. I ukazując wiernym pobłogosławioną przez papieża kopię Wizerunku Maryi Częstochowskiej, kard. Wyszyński zapowiedział, że rozpocznie się już niedługo święta wędrówka: nawiedzenie Matki Bożej po całej Polsce. Będzie więc ten obraz wędrował – mówił Ksiądz Prymas – przez dziewięć lat po naszej ziemi ojczystej. Będzie nawiedzał wszystkie diecezje, poczynając od archidiecezji warszawskiej (…) a kończąc na archidiecezji gnieźnieńskiej, gdzie w 1966 roku będą się odbywały główne uroczystości Tysiąclecia chrześcijaństwa Polski. I tak z inicjatywy Prymasa Tysiąclecia rozpoczęło się nawiedzenie Matki Bożej i trwa ono nadal.
Noc się posunęła, a przybliżył się dzień.
Siostry i Bracia!
Adwent, który rozpoczęliśmy, jest również czasem przygotowania do Uroczystości Narodzenia Pańskiego. Wyczekujemy jej z nadzieją i radością. Czy jednak będzie ona dla nas prawdziwie radosna i niosąca nadzieję, to zależy od naszej gotowości spotkania się z Tym, którego narodziny będziemy świętować. Być gotowym spotkać się z Chrystusem oznacza oczekiwać Jego przyjścia nie tylko na końcu czasów, ale przede wszystkim już teraz. Dlatego pamiętajmy o przygotowaniu naszych serc. Nie chodzi przecież tylko o wdzięczne wspominanie przeszłości czy choćby najpiękniejszą zewnętrzną oprawę czekających nas świąt. Chodzi o to, oby dokonało się dla nas wszystkich – jak mówił na Jasnej Górze papież Franciszek – dla każdej i każdego z nas przejście wewnętrzne, Pascha serca ku stylowi Bożemu ucieleśnionemu przez Maryję: działać w miłości i w bliskości towarzyszyć, z prostym i otwartym sercem. Taki jest bowiem styl Boży ucieleśniony przez Maryję. Taki jest styl Tej, która ma do nas przyjść w Jasnogórskim Wizerunku, symbolicznie przynoszona jak przed 40 laty przez Prymasa Tysiąclecia, w darze jego beatyfikacji, za którą podziękujemy w wymiarze diecezjalnym 21 czerwca 2020 roku w Gnieźnie.
Drodzy siostry i Bracia!
Życzę więc, aby nadchodzący czas Adwentu i czas przygotowania do nawiedzenia był dla nas wszystkich czasem błogosławionym. Każdego dnia otwierajmy nasze serca Jezusowi Chrystusowi, który jest naszym wytchnieniem i pocieszeniem. Wypraszając w modlitwie dla każdej i każdego z Was opieki Pani Jasnogórskiej oraz wzywając wstawiennictwa św. Wojciecha i błogosławionego już wkrótce Sługi Bożego, Stefana Kard. Wyszyńskiego, proszę Was także o modlitwę w mojej intencji.

niedziela, 3 listopada 2019

Uroczystość Wszystkich Świętych ? Co to jest i po co ją obchodzimy ?


Śp. Ks. Jan Twardowski mawiał, że: „Święty to ten, który dał się porwać Panu Bogu. Stał się tak przeźroczysty, że przez niego widać samego Boga”.
Znanych i anonimowych, dawnych i współczesnych świętych Kościół katolicki uroczyście wspomina 1 listopada. Uroczystość Wszystkich Świętych winna być jednym z najbardziej radosnych dni dla chrześcijan.
Uroczystość Wszystkich Świętych nie jest – wbrew spotykanym niekiedy opiniom – “Świętem Zmarłych” ale przypomina wszystkim wiernym o ich powołaniu do świętości. W odróżnieniu od tej uroczystości, następnego dnia – 2 listopada – wspomina się wszystkich wiernych zmarłych. Jest to dzień modlitwy za tych, którzy w czyśćcu przygotowują się do chwały nieba. Śp. Ks. Jan Twardowski mawiał, że: „Dzień Zmarłych jest dniem wiary w nieśmiertelność człowieka”.
Dzień 1 listopada przypomina prawdę o powszechnym powołaniu do świętości. Każdy z wierzących, niezależnie od konkretnej drogi życia: małżeństwa, kapłaństwa czy życia konsekrowanego jest powołany do świętości. Tej pełni człowieczeństwa nie można osiągnąć własnymi siłami. Konieczna jest pomoc łaski Bożej, czyli dar Boga. Ponieważ Stwórca powołuje do świętości wszystkich, także każdemu człowiekowi pomaga swą łaską. Teologia wskazuje, iż każdy otrzymał dar zbawienia, bo Jezus Chrystus złożył ofiarę za wszystkich ludzi. Od każdego z nas jednak zależy, w jakim stopniu przyjmie od Boga dar świętości.


piątek, 31 maja 2019

15-letni geniusz komputerowy blisko beatyfikacji.

„Cieszę się, że umieram tak wcześnie" – napisał przed samą śmiercią Carlo. „Bo nie zmarnowałem ani minuty życia na rzeczy, które nie podobałyby się Bogu”.
5 lipca 2018 roku za zgodą Ojca Świętego Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych ogłosiła dekrety zatwierdzające heroiczność cnót czworga sług Bożych. Wśród nich znalazł się Carlo Acutis, który zamarł na białaczkę, mając zaledwie 15 lat.
Codziennie uczestniczył w Eucharystii
„Być zawsze blisko Chrystusa – to jest mój plan na życie”. To słowa Carla Acutisa (1991 – 2006), dziś Sługi Bożego. Carlo był nowoczesnym i energicznym chłopcem. Już jako bardzo młody człowiek świetnie znał się na komputerach, a jego inteligencja znacznie wykraczała poza możliwości rówieśników. Nad komputery cenił sobie jednak bardziej żywą wiarę – różaniec i pomoc innym były całym jego życiem.
Carlo czerpał wszak siłę z bardzo konkretnych źródeł. Codziennie uczestniczył w Eucharystii, która – jak twierdził – pomagała mu dobrze przeżywać każdy moment dnia, od początku do końca. Nie wyobrażał też sobie funkcjonowania bez adoracji.
Historia jego życia i śmierci szybko obiegła cały świat. A to za sprawą uwielbianego przez niego internetu. Carlo stał się znany i kochany przez młodych wierzących. Być może dlatego, że mimo głębokiej wiary wcale nie był dewotem ani świętoszkiem. Powstały o nim książka i film.
Pierwszą Komunię Carlo przyjął, za specjalnym pozwoleniem, już w wieku 7 lat – czyli 3 lata wcześniej niż inne włoskie dzieci. Pewna matka przełożona z klasztoru sióstr klauzurowych w Perego, która obserwowała tamten moment, wspomina Carla następująco:
Podczas mszy świętej był skupiony i spokojny, jednak kiedy zbliżał się moment rozdawania Komunii, zaczął okazywać pierwsze oznaki niecierpliwości. Kiedy wrócił do ławki z Jezusem w sercu, znów jakby się niecierpliwił – nie mógł usiedzieć w miejscu. Tak jakby w środku niego wydarzyło się coś, co mógł zauważyć tylko on, co było tak wielkie, że nie mógł tego pojąć (Tempi, 20 maggio 2013). 
Żyć dobrze dniem dzisiejszym
To dzięki Carlowi i jego pomysłowości w internecie można oglądać wystawę na temat cudów eucharystycznych. To takie duchowe dziedzictwo, które po sobie zostawił.
Carlo Acutis zaczął chorować na początku października 2006 roku. Objawy początkowo uznano za niegroźną świnkę. Dopiero potem okazało się, że to białaczka. Śmierć nadeszła bardzo szybko – bo już 12 października. „Carlo rozumiał, co się działo, całe swoje cierpienie powierzył Kościołowi i papieżowi” – opowiadała Francesca Consolini, inicjatorka procesu beatyfikacyjnego, toczącego się obecnie przed watykańską kongregacją.
I dalej mówiła: „W szpitalu martwił się o rodziców, dziękował lekarzom i pielęgniarkom. Z właściwą sobie pełnią przeżył nawet śmierć – tak samo, jak żył wcześniej. Żyć dobrze dniem dzisiejszym, szukając jego esencji – to moim zdaniem najważniejsze przesłanie, które nam pozostawił” (Credere, 30 giugno 2013).
Cieszę się, że umieram tak wcześnie
Wielu znajomych Carla przy okazji jego śmierci momentalnie zbliżyło się do wiary. „Na pogrzebie – mówiła jego mama – było mnóstwo imigrantów, muzułmanów i hinduistów, których prawdopodobnie poznał podczas swoich wycieczek rowerowych po dzielnicy. Zawsze zatrzymywał się, żeby porozmawiać z zagranicznymi tragarzami czy portierami. Pod naszym blokiem mieszkał bezdomny. Carlo przynosił mu posiłki. Pewnego razu podarował śpiwór starszemu panu, który spał w kartonach. Natomiast małe napiwki, które dostawał, oddawał zawsze braciom kapucynom”.
„Był również bardzo skromny – kontynuuje matka. – Pamiętam, jak rozzłościł się, kiedy kupiłam mu buty, które on uznał za zbyteczne. Twierdził, że za wszelką cenę trzeba trenować swoją dobrą wolę. Jedyną rzeczą, o którą powinniśmy prosić Pana – mówił – to żeby dał nam wolę, żebyśmy chcieli być święci”.
„Cieszę się, że umieram tak wcześnie – napisał Carlo przed samą śmiercią. – Bo nie zmarnowałem ani minuty życia na rzeczy, które nie podobałyby się Bogu”. 

piątek, 8 marca 2019

Aby być bardziej sobą...


Czy pamiętasz takie określenia jak "umartwienie" i "wyrzeczenie"? Z czym kojarzy ci się post? Mentalność dzisiejszego człowieka Zachodu nie potrafi już dostrzec wartości tej praktyki, uważając go za przeżytek. Post nie jest pomysłem chrześcijaństwa. Wiele kultur i religii praktykowało wyrzeczenie na długo przed przyjściem Chrystusa. Najwidoczniej ludzie bardzo sobie je cenili. Kościół zachował to ćwiczenie, przejmując doświadczenie wieków. Jeśli pragniesz zrozumieć sens wyrzeczenia, przyjrzyj się swoim przyzwyczajeniom. Jak wiele codziennych czynności wykonujesz mechanicznie: bierzesz prysznic, spożywasz posiłki, oglądasz telewizję, idziesz do szkoły lub do pracy, itd. Nawet nie musisz o tym myśleć. Jak silne są nawyki - wystarczy chwilę się zastanowić: przejadanie się, zapominanie, niepanowanie nad sobą. Są też dobre przyzwyczajenia: punktualność, solidność i zrównoważona dokładność czy... mycie zębów. Chcesz zmienić swoje życie? Zacznij pracę nad twoimi nawykami. Zapewne będzie cię to kosztowało nieco wysiłku -- czasem nawet zaboli, ale ostatecznie wyda dobre owoce. Zamiast koncentrować się na negatywnej stronie postu, spróbuj popatrzeć na niego pozytywnie.
"Złe przyzwyczajenie zwycięża się przyzwyczajeniem dobrym, zaś dobre przyzwyczajenie przeobraża naturę, i co wcześniej wydawało się trudne, później okazuje się wykonalne i łatwo dostępne" -- tak pisał św. Tomasz a Kempis.
Czas Wielkiego Postu jest idealny do takiego przedsięwzięcia. Zastanów się co chciałbyś podjąć, od czego zacząć. Nie łudź się, że od razu cały się zmienisz. Wybierz coś małego na miarę twoich sił. Następnie ćwicz ten zwyczaj codziennie. Nie zrażaj się niepowodzeniami, czy nikłym skutkiem twoich wysiłków. Co uczynić przedmiotem postu? Może to, abyś był bardziej swoim przyjacielem niż wrogiem i krytykiem, aby widzieć w sobie więcej dobra, dostrzegać swoje talenty i osiągnięcia. Od czasu do czasu zamiast szukać uporczywie swoich błędów, warto wyłowić to co szlachetne, zliczyć darowane Ci dobrodziejstwa i podziękować. Każdy z nas nosi w sobie niezmierne skarby. Wielki Post jest po to, abyś odkrył to bogactwo i nim się ucieszył. Spróbuj, powodzenia !

poniedziałek, 28 stycznia 2019

Kto to jest ? Odpowiedziała: Nie wiesz ? Przecież to nasz papież !

Dzisiaj jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem, dużo bardzo pięknych rzeczy poznaję i cieszę się życiem, ludźmi, których Pan Bóg stawia na mojej drodze każdego dnia, ale kiedyś było inaczej…
Gdy miałam 7 lat, moja mama wstąpiła do Świadków Jehowy, od tego momentu zakończył się mój kontakt z Kościołem i wiarą, już nie chodziłam na lekcje religii. Nie wiem jak to się stało, do Komunii św. podeszłam, ale nie w miejscowości, w której mieszkałam. Był to czas, kiedy Ojciec Święty Jan Paweł II był z pielgrzymką w Polsce, zobaczyłam go w telewizji u koleżanki, zapytałam kto to jest. Odpowiedziała mi: „Jak to, nie wiesz? Przecież to jest nasz papież!”.
Gdy po tygodniu wróciliśmy do domu, skończyło się moje chodzenie do kościoła. Pamiętam jeszcze taki moment za parę lat, jak wysłała mnie mama do księdza, coś potrzebowała, pamiętam, jak rozglądałam się wkoło po ścianach. Zastanawiałam się, czemu sama nie poszła, tylko mnie wysłała, ale nie czułam jakiegoś zmieszania, że przecież do kościoła nie chodzę i ksiądz mnie nie zna.
Wyszłam za mąż, ale mąż Kościołem nie był zainteresowany, nie chodziliśmy nawet w niedzielę na Mszę św. Zaczęłam chodzić sama, na początku siedziałam w ostatniej ławce, przysłuchiwałam się modlitwom, obserwowałam, co robią ludzie i uczyłam się uczestniczenia we Mszy św. Mogłoby się wydawać, że w zasadzie już powinno być wszystko w porządku, a jednak nie było. Ciągle miałam jakieś pytania do siebie, kim ja jestem. Gdziekolwiek byłam, czy to była praca, szkoła, owszem na pewnym poziomie integrowałam się z grupą, ale ciągle czułam się obco. Nie miałam nigdy żadnego problemu z nawiązywaniem znajomości, raczej miałam dużo koleżanek, przyjaciół, a jednak ciągle czegoś mi bardzo brakowało. Ciesząc się macierzyństwem, zdobywając ciągle nowe umiejętności, szłam do przodu, ale ciągle z pytaniem o moją tożsamość.
Zaczęły się moje upadki, z początku bardzo niewinne, jakiś horoskop, książki o bardzo dziwnej tematyce, nagle stała się dla mnie bardzo interesująca kultura Bliskiego Wschodu, życie kobiet w islamie. Nieszczęścia spadały na mnie jedno za drugim, niepowodzenia, choroby, smutek. Byłam bardzo nieszczęśliwa. W sercu ogromny żal, nieopisana gorycz, do tego dochodziło lekceważenie innych, było ze mną coraz gorzej. Chodziłam do kościoła, do spowiedzi, ale i tak brnęłam w grzechy, nie potrafiłam się modlić. W całym moim nieszczęściu Jezus nigdy mnie nie opuścił, chociaż ja grzeszyłam, On był zawsze blisko mnie, nie odwrócił się, nie zostawił, nigdy we mnie nie zwątpił.
Szukałam odpowiedzi na to, kim ja jestem, dlaczego wszędzie gdzie jestem, czuję się jakoś obco. Pamiętam nawet, że zastanawiałam się, czy nie jestem adoptowanym dzieckiem moich rodziców. Jak patrzałam na to jak żyją, co robią, coś mi ciągle nie pasowało, czułam, że coś jest nie tak albo z nimi, albo ze mną. Chociaż bardzo upadałam, jednak Pan Bóg wyznaczał mi pewne granice, nie wiem, może rozsądek albo zwyczajna przebiegłość, widziałam, że zainteresowanie mną jako kobietą jest dość duże, jednak w żadne romansidła nie szłam, za co dzisiaj jestem bardzo wdzięczna. Pespektywa konkubiny albo macochy były bardzo dla mnie poniżające, takie rzeczy nie były dla mnie.
Pewnego razu gdy byłam w księgarni i wybierałam książkę dla siebie, wpadła mi w rękę książka amerykańskiego pastora „Moc pozytywnego myślenia”. Na początku pomyślałam jakaś pobożna ta książka, ale na szczęście kupiłam i przeczytałam. Autor na podstawie fragmentów z Pisma Świętego napisał książkę, pomyślałam, że skoro na podstawie fragmentów powstało tak piękne dzieło, to jaka interesująca musi być cała Biblia. Zaczęłam czytać od początku, od Starego Testamentu, przeczytałam całą, dużo nie rozumiałam, ale to był początek zmian w moim życiu. Błędem wtedy moim było to, że nie żyłam tym, co czytałam, zamykałam Pismo Święte i wracałam do głupot, które robiłam.
Teraz, gdy patrzę na tamto moje życie, myślę, Bóg mnie nigdy nie zostawił, chodziłam do kościoła, za bardzo nie wiedziałam dlaczego, potrafiłam zostawić gości, jakieś zajęcia i szłam, księdza na kolędzie pytałam, czy mam grzech jeśli nie jestem na Mszy, bo jestem na wykładach. Z jednej strony blisko Kościoła, a z drugiej takie odejście.
Zapytałam koleżanki, która do mnie przyjeżdżała, razem studiowałyśmy, czy pójdzie ze mną do kościoła, była niedziela, odpowiedziała, że nie, zrobi sobie paznokcie i ugotuje rosół, a ja mogę sobie iść.
Wszystko wydarzyło się bardzo niedawno, przecież wiele razy słyszałam na Mszy pieśń „Pan jest Pasterzem moim”, jednak tego dnia pieśń brzmiała zupełnie inaczej. Czułam jak łzy cisnęły mi się do oczu, przełykałam szybko ślinę, żeby się nie rozpłakać. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, jakaś nowa reakcja, jakieś inne doświadczenie. To był dopiero początek, już ten dobry, pełen łask i błogosławieństw. Był rok 2012, moim postanowieniem na Wielki Post było czytanie Ewangelii, odłożyłam wtedy bardzo interesującą książkę, już nigdy do niej nie wróciłam, nawet nie wiem jakie było zakończenie.
Kolejnym pięknym doświadczeniem był w październiku Różaniec, rok później poszłam w pielgrzymkę na Jasną Górę, nagle doszło do mnie, że mam Mamę (moja biologiczna mama zmarła, gdy miałam 16 lat). Matka Boża Częstochowska od tamtego momentu wprowadziła w moje serce ład, porządek, ogromną radość, życzę każdemu takiego doświadczenia.
Od pięciu lat żyję naprawdę, należę do dwóch wspólnot, jak tylko mogę czasowo, jestem na Mszy św., wiem już czyja jestem, jaka jest moja tożsamość. Nie czuję się obco, jestem w moim Kościele, gdzie spotykają się ludzie, którzy się modlą, każdy w swojej intencji, a jednak coś, albo raczej Ktoś nas łączy. Pan Bóg ciągle mnie zaskakuje, rodzina bardzo się powiększa o następne wnuki, a ja dostałam nową pracę. Patrzę na Kościół, jaki jest piękny, jaki bogaty, taka różnorodność, modlitwy, duchowość, pobożność, mądrość i miłość.
Piszę moje świadectwo 3 maja 2018, byłam z moją rodziną dzisiaj w Częstochowie, pojechaliśmy tak zwyczajnie, jak dzieci do Mamy.
Dostałam to, na co czekałam całe życie. Źle jest człowiekowi, gdy nie wie, że jest kochanym Dzieckiem Boga, gdy nie należy do Kościoła, nie żyje dla Boga i drugiego człowieka.
Jola