Licznik odwiedzin

czwartek, 22 października 2015

Po co bierzmowanie ? (18)

Czy Matka Boża musiała duchowo pracować ?

Wielokrotnie w naszym życiu chrześcijańskim odwołujemy się do przykładu Maryi, jako Tej, która była tak czysta, posłuszna i oddana Bogu. Kiedy słyszymy tyle wzniosłych słów o Matce Jezusa, kiedy słyszymy, że jest Ona bez żadnego grzechu, to możemy sobie pomyśleć, że osiągnięcie tego piękna duchowego nic Ją nie kosztowało, że było Jej dane od razu za darmo. Tak jednak nie było. Maryja była rzeczywiście obdarowana przez Boga w sposób niezwykły, ale z Duchem Świętym, który spoczął na Niej, musiała ciężko przez całe życie współpracować. Bóg dawał Jej wiele trudnych lekcji i Ona sama stawała nie raz przed ciężkimi życiowymi egzaminami.
Kiedy Jezus miał dwanaście lat, to zgubił się Maryi i Józefowi. W wielkim bólu szukali Go trzy dni. I nagle… jest ! Odnalazł się ! Jest w świątyni, wśród uczonych w Piśmie. Każda matka oczekuje w takiej chwili, że dziecko powie: mamusiu kochana, ja tak tęskniłem za tobą ! Ale Jezus nic takiego nie mówi. Maryja wypowiada wtedy pamiętne słowa: Synu, czemuś nam to uczynił ? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział: ”Czemuście mnie szukali ? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca ?” Chrystus jakby chciał powiedzieć: Maryjo, nie Ty jesteś najważniejsza. Bóg w niebie jest dla mnie najważniejszy. Ja należę przede wszystkim do Niego.
Po kilkunastu latach Maryja z krewnymi udała się w podróż do Jezusa. Jacyś ludzie donieśli Zbawicielowi: Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się z Tobą widzieć. W takiej sytuacji każde serce matki czeka, by syn podszedł, wyraził swoją radość, by powiedział: mamo, jak się cieszę, tak dawno cie nie widziałem ! Ale Jezus wtedy nie wyszedł do Maryi. Wskazując swoich uczniów, powiedział: Moją Matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je. Co przez to powiedział Maryi ? Po raz drugi rzekł to samo: Maryjo, nie Ty jesteś dla mnie najważniejsza. Matka Boża na pewno te wszystkie sytuacje przeżywała w swoim sercu. Będąc Matką, stawała się uczennicą swojego Syna. Zapewne nie przychodziło Jej to lekko. Tego pokornego posłuszeństwa woli Bożej naprawdę musiała się cierpliwie uczyć.
I jeszcze inna scena z Ewangelii. Golgota, Jezus umiera, Maryja stoi pod krzyżem. To niesamowite – Jezus pozwolił, aby Matka patrzyła, jak On umiera. Mógł temu zapobiec, mógł powiedzieć swoim uczniom: zabierzcie Maryję z Jerozolimy, kiedy będę umierał – niech Ona na to nie patrzy. Ale Maryja z woli Bożej tam była i widziała, jak Jej Syn konał.
Każda matka w takiej sytuacji zapewne krzyczałaby: ludzie, ratujcie go, on jest niewinny ! Ale Ona stoi. Płacze, bo łzy na pewno płyną Jej po twarzy, ale nie mówi nic. Każda matka chciałaby teraz usłyszeć od syna słowa: mamo, dziękuję ci. Byłaś najlepszą matką. Kocham cię. Ale Jezus, wskazując na Jana mówi do Niej: Niewiasto, oto syn Twój. A potem znów pokazuje, kto jest dla Niego najważniejszy, wołając głośno z krzyża: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego.
Jak trudne były dla Maryi te chwile, kiedy musiała bez reszty oddać Bogu swoje Dziecko. Dla każdej matki to najtrudniejsze: oddać swoje dziecko, wyrzec się jego bliskości. Uświadomić sobie, że Bóg jest ważniejszy niż jej ludzkie pragnienia. Maryja potrafiła to uczynić, bo nieustannie była pod natchnieniem Ducha Świętego, który zstąpił na Nią w chwili zwiastowania.
Każdy z nas ma pragnienie, by w czyimś życiu być najważniejszym. Ale ani my dla nikogo, ani nikt dla nas nie może stać się bogiem. Nawet najukochańszy przez nas człowiek należy bardziej do Boga niż do nas. Powinni o tym pamiętać rodzice , których dorosłe już dziecko zakłada swoją rodzinę, albo pragnie wstąpić do seminarium lub do zakonu. Bo każdy syn i córka należy przede wszystkim do Boga, a nie do swoich rodziców. Powinni o tym pamiętać młodzi ludzie, którzy przez grzech nieczystości chcą wyrwać swoją sympatię z rąk Bożych. Bo twój chłopak nie jest twoim chłopakiem, a twoja dziewczyna nie jest twoją dziewczyną. Oni należą do Boga. Tej ofiarności uczy Duch Chrystusa, Duch czystej miłości, która pozwala nam wyzwolić się z zaborczego egoizmu.





poniedziałek, 12 października 2015

Didier Drogba: „Bóg jest cudowny”.

To był wieczór 19 maja 2012 roku. Bayern Monachium walczył z Chelsea Londyn z o zwycięstwo w prestiżowym turnieju. Kibice piłki nożnej z całego świata oglądali finałowy mecz Ligi Mistrzów, w którym spotkali się najlepsi tego sezonu. Wielkie FC Barcelona i Real Madryt ze swoimi gwiazdami piłkarstwa poległy już w półfinałach. Los – ale czy ślepy? – sprawił, że stanęły naprzeciw siebie zespół angielski i niemiecki. Media ochrzciły finał nową Bitwą o Anglię i rzeczywiście, dramaturgii nie brakowało, na boisku rozgrywała się zażarta walka.
Bezbramkowy stan meczu utrzymywał się aż przez 82 minuty, do kiedy Thomas Müller dość przypadkowo trafił główką do bramki Cecha. Bawarczycy oszaleli z radości, do końca meczu zostało tylko kilka minut! Niemcy zaczęli grać na zwłokę, a ich trener wprowadzać zmiany.
Zostały już dwie minuty do końca, kiedy po faulu na Anglikach, sędzia podyktował rzut wolny. Nie ważne, kto podszedł do piłki, historia zapamiętała kogoś innego. – Ułamek sekundy później Didier Drogba pięknym strzałem głową doprowadził do wyrównania. Biegnąc w radości upadł na kolana i wykonał znak krzyża. Nie tak, jak to czyni wielu piłkarzy wbiegając na boisko: niechlujnie i bez zastanowienia, odmachnąwszy jakiś magiczny znak na szczęście. Drogba przeżegnał się tak uroczyście, jakby co najmniej przyjmował błogosławieństwo. Po chwili wskazał rękami w niebo i spojrzał wymownie w gwiazdy.
Kilka minut później rozpoczęła się dogrywka. Mały włos, a Drogba zostałby antybohaterem meczu. Lekko trącił Ribery’ego w polu karnym, a ten wyłożył się jak długi, wijąc z grymasem na twarzy. Ale co za szczęście, Petr Cech obronił karnego w wykonaniu samego Robbena!
Po pół godzinie utrzymującego się remisu w dogrywce, przyszedł czas na rzuty karne. Niemiecki bramkarz grał jak natchniony – obronił pierwszy strzał, a do kolejnych piłek brakowało mu centymetrów. Petr Cech wyrównał broniąc czwarte uderzenie. Kiedy po chwili niemiecki piłkarz trafił w słupek, stało się jasne, że rozstrzygnięcie może dać ostatni zawodnik. I nie kto inny, jak Didier Drogba.
Kamery tylko przez chwilę i z daleka pokazały, że kiedy zawodnicy wykonywali rzuty karne, Didier klęczy na obu kolanach, nie zwracając uwagi na nic. O czym mógł myśleć ten trzydziestoczteroletni mężczyzna u zmierzchu piłkarskiej kariery? Czy o długiej drodze, jaką przebył jako chłopak z Wybrzeża Kości Słoniowej na europejskie stadiony? Czy może zżerał go strach, by nie dać plamy – wszak trzy miesiące wcześniej w finale Pucharu Narodów Afryki nie strzelił karnego i jego drużyna zdobyła „tylko” srebrny medal… A może odganiał złe wspomnienie o czerwonej kartce z finału Ligi Mistrzów w 2008 roku, kiedy pod koniec meczu, sprowokowany, spoliczkował zawodnika Manchesteru United? Raczej nie, bo twarz zawodnika zdradzała wielkie skupienie. Nic dziwnego – Drogba się modlił. I z tym skupieniem na twarzy podszedł do piłki, by zadecydować o wszystkim. Wybuch radości i znów znak krzyża – na tryumfalne zakończenie meczu. To przecież jego zwyczaj.
Krótko potem powiedział z radością do kamery: „To było przeznaczenie, bardzo w nie wierzę. Modlę się dużo. Tak musiało się po prostu stać. Bóg jest cudowny. Ten zespół jest niesamowity!”.
Kim jest ten sportowiec, któremu poświęcamy tyle miejsca w różańcowym czasopiśmie? Wszak piłkarze uchodzą za grupę dość rozrywkową i za raczej słaby wzór moralny dla młodzieży. Drogba wyłamuje się z tego schematu. Sam mówi, że wiele się modli, nieobcy jest mu różaniec, który czasem nosi na szyi. Mimo że tatuowanie się nie jest najmądrzejszym pomysłem, nie można nie odnotować, że na przedramieniu piłkarza znajduje się różaniec z imionami jego czterech dzieci. Choć żona jest muzułmanką, Drogba prowadzi życie dobrego chrześcijanina i sportowca.
Poświęca się działalności charytatywnej – jedną z jego licznych działalności jest Fundacja, którą założył i której przeznaczył miliony funtów. Działa ona na niespokojnym Wybrzeżu Kości Słoniowej, wspierając działania Czerwonego Krzyża, domy dziecka i szpitale, w przyszłości planuje budować szkoły. Drogba został jednym z jedenastu członków Komisji Dialogu, Prawdy i Pojednania, która badała zbrodnie popełnione w tym kraju po krwawym konflikcie w 2011 r. Aktywność Drogby jest szeroko znana – amerykański magazyn Time zaliczył go w 2010 roku do stu najbardziej wpływowych ludzi na świecie. Z pewnością ten wierzący katolik wyróżnia się też z tłumu piłkarzy.