Licznik odwiedzin

wtorek, 24 grudnia 2013




Wcielenie
Jezusa, to wydarzenie
w historii świata, które najbardziej
zmieniło bieg dziejów. Bez niego
nie mielibyśmy szans na zbawienie. Na te dni,
gdy będziemy w szczególny sposób na nowo przeżywać
to wydarzenie, życzę Ci,
by Żywy Jezus, Bóg-Człowiek,
który kiedyś
przez swoje przyjście na ziemię
całkowicie przemienił dzieje świata,
mógł przyjść do Twojego serca i przemieniać
je równie głęboko teraz, jak i przez cały Nowy 2014 Rok.

środa, 4 grudnia 2013

Cud eucharystyczny w Buenos Aires

Osłabienie wiary w rzeczywistą obecność zmartwychwstałego Chrystusa w Eucharystii jest jednym z bardzo istotnych znaków kryzysu życia duchowego. Pan Jezus pragnie ożywić naszą wiarę w Jego eucharystyczną obecność i dlatego co jakiś czas, w historii Kościoła katolickiego, daje nam znaki - cuda eucharystyczne, które jednoznacznie wskazują, że w Eucharystii jest obecny On sam, zmartwychwstały Pan, w tajemnicy swojego Bóstwa i uwielbionego człowieczeństwa. Ostatni cud eucharystyczny uznany przez władze kościelne miał miejsce w 1996 r. w stolicy Argentyny - Buenos Aires.

Konsekrowana Hostia zmieniła się w ciało i krew

18 sierpnia 1996 r. wieczorem o godz. 19 ks. Alejandro Pezet odprawiał Mszę św. w katolickim kościele, który znajduje się w handlowej dzielnicy Buenos Aires. Pod koniec udzielania Komunii św. podeszła do niego kobieta, informując, że z tyłu kościoła na świeczniku leży porzucona Hostia. Ksiądz Alejandro poszedł we wskazane miejsce i zobaczył sprofanowaną Hostię. Była tak pobrudzona, że nie mógł jej spożyć. Włożył ją do naczyńka z wodą i schował do tabernakulum w kaplicy Najświętszego Sakramentu.

Ojciec Alejandro Pezet

Kiedy w poniedziałek 26 sierpnia ks. Alejandro otworzył tabernakulum, ze zdziwieniem stwierdził, że Hostia zamieniła się w krwistą substancję. Poinformował o tym ks. kardynała Jorgego Bergoglio, który polecił wykonanie profesjonalnych zdjęć. Zdjęcia Hostii wykonano również 6 września. Widać na nich wyraźnie, że Hostia, która zamieniła się w zakrwawione ciało, znacznie się powiększyła. Przez kilka lat przechowywano ją w tabernakulum, trzymając całą sprawę w tajemnicy. Ponieważ Hostia ta w ogóle nie ulegała degradacji, w 1999 r. decyzją ks. kardynała Bergoglia postanowiono poddać ją naukowym badaniom.

5 października 1999 r. w obecności przedstawicieli ks. kardynała z Hostii, która stała się cząstką zakrwawionego ciała, dr Castanon pobrał próbkę. Przesłano ją naukowcom w Nowym Jorku. Celowo nie poinformowano ich o jej pochodzeniu, aby im niczego nie sugerować. Jednym z badaczy był dr Frederic Zugibe, znany nowojorski kardiolog i patolog medycyny sądowej. Stwierdził on, że badana substancja jest prawdziwym ludzkim ciałem i krwią, w której obecne jest ludzkie DNA. Naukowiec ten oświadczył, że "badany materiał jest fragmentem mięśnia sercowego znajdującego się w ścianie lewej komory serca, z okolicy zastawek. Ten mięsień jest odpowiedzialny za skurcze serca. Trzeba pamiętać, że lewa komora serca pompuje krew do wszystkich części ciała. Mięsień sercowy jest w stanie zapalnym, znajduje się w nim wiele białych ciałek. Wskazuje to na fakt, że to serce żyło w chwili pobierania wycinka. Twierdzę, że serce żyło, gdyż białe ciałka obumierają poza żywym organizmem, potrzebują go, aby je ożywiał. Ich obecność wskazuje więc, że serce żyło w chwili pobierania próbki. Co więcej, te białe ciałka wniknęły w tkankę, co wskazuje na fakt, że to serce cierpiało - np. jak ktoś, kto był ciężko bity w okolicach klatki piersiowej".

Dwaj Australijczycy, znany dziennikarz Mikę Willesee i prawnik Ron Tesoriero, którzy byli świadkami tych badań i wiedzieli, skąd pochodziła próbka, byli zaszokowani treścią oświadczenia dra Zugibe. Mikę Willesee zapytał naukowca, jak długo białe ciałka zachowałyby swoją żywotność, gdyby się znajdowały w ludzkiej tkance, którą umieszczono w wodzie. Doktor Zugibe odpowiedział, że w ciągu kilku minut przestałyby istnieć. Wtedy dziennikarz poinformował doktora, że materiał, z którego pobrano badaną próbkę, był najpierw przez miesiąc przechowywany w naczyniu ze zwykłą wodą, a później przez trzy lata w naczyniu z wodą destylowaną - i wtedy dopiero pobrano z niego próbkę do badań. Doktor Zugibe odpowiedział, że nie znajduje naukowego wyjaśnienia dla tego faktu, a jego zaistnienie nie da się racjonalnie wytłumaczyć. Wtedy Mikę Willesee poinformował dra Zugibe, że źródłem badanej przez niego próbki jest konsekrowana Hostia (biały nie kwaszony chleb), która w tajemniczy sposób zamieniła się we fragment zakrwawionego ludzkiego ciała. Zdumiony tą informacją dr Zugibe powiedział: "W jaki sposób i dlaczego konsekrowana Hostia mogła zmienić swój charakter i stać się ludzkim żyjącym ciałem i krwią, pozostanie dla nauki nierozwiązalną tajemnicą, która całkowicie przerasta jej kompetencje".

Jedyną rozsądną odpowiedź może dać nam tylko wiara w nadzwyczajne działanie Boga, który przez ten znak chciał nam uświadomić, że On jest rzeczywiście obecny w tajemnicy Eucharystii.

Cud eucharystyczny w Buenos Aires jest niezwykłym znakiem, potwierdzonym przez naukowe badania. Poprzez ten cudowny znak Jezus pragnie nas zachęcić do żywej wiary w Jego rzeczywistą obecność w Eucharystii pod postaciami chleba i wina; przypomina, że jest to obecność realna, a nie symboliczna. Możemy Go zobaczyć tylko oczami wiary pod postaciami konsekrowanego chleba i wina. Nie widzimy Go oczami ciała, ponieważ jest tam obecny w swoim uwielbionym człowieczeństwie. Jezus w Eucharystii widzi, kocha nas i pragnie nas zbawić.

Jeden z najbardziej znanych australijskich dziennikarzy Mike Willesee (który się nawrócił, pracując nad dokumentami jednego z cudów eucharystycznych) wraz z Ronem Tesoriero napisali książkę Reason to Believe (Argumenty za wiarą), w której przedstawili udokumentowane fakty cudów eucharystycznych i innych znaków wzywających do wiary w Chrystusa obecnego i nauczającego w Kościele katolickim. Nakręcili też film dokumentalny o Eucharystii, w dużej części oparty na naukowych odkryciach dotyczących cudownej Hostii z Buenos Aires. Chodziło im o jasne przedstawienie nauki Kościoła katolickiego na temat Eucharystii. Prezentowali ten film w wielu miastach Australii. Kiedy wyświetlali go w Adelajdzie, jeden z seansów miał dwutysięczną widownię. Po projekcji był czas przeznaczony na komentarz i pytania. Wtedy to podniósł się pewien człowiek, który z wyraźnym wzruszeniem powiedział, że jest niewidomy. Dowiedział się, że jest to wyjątkowy film, i bardzo chciał go zobaczyć. Tuż przed projekcją zwrócił się do Jezusa z żarliwą prośbą, aby pozwolił mu ten film obejrzeć. Po skończonej modlitwie odzyskał wzrok na cały 30-minutowy czas projekcji, ale po ostatniej scenie filmu znów stracił zdolność widzenia. Potwierdził to, drobiazgowo opisując szczegółowe ujęcia z filmu. Był to niesamowity fakt, który poruszył wszystkich do głębi. Pan Bóg poprzez tego typu cudowne znaki wzywa ludzi do nawrócenia. Jeżeli Chrystus sprawia, że Hostia zamienia się w fizycznie doświadczalne ciało i krew, że jest to mięsień odpowiedzialny za skurcze serca, że to serce cierpi - np. jak ktoś, kto jest ciężko bity w okolicach klatki piersiowej, to w ten sposób pragnie wskrzesić, pobudzić i umocnić naszą wiarę w Jego rzeczywistą obecność w Eucharystii, unaocznia, że podczas każdej Mszy św. uobecnia się cały dramat naszego zbawienia: męka, śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. Pan Jezus powiedział: "Jeżeli znaków i cudów nie zobaczycie, nie uwierzycie" (J 4,48). Nie trzeba szukać cudownych znaków, ale jeżeli Jezus je nam daje, to wtedy powinniśmy je z pokorą przyjąć i starać się zrozumieć, co przez nie pragnie nam powiedzieć. To dzięki nim wielu ludzi odzyskało wiarę w Boga w Trójcy Świętej Jedynego, którego nam objawia Jezus Chrystus, obecny w sakramentach oraz nauczający w Piśmie św. i Magisterium Kościoła katolickiego.

Tajemnica, która przerasta nasze myśli

Prawda o Eucharystii, o rzeczywistej obecności osoby zmartwychwstałego Jezusa pod postaciami chleba i wina, jest jedną z najważniejszych i równocześnie najtrudniejszych prawd objawionych nam przez Chrystusa. Poprzez cuda eucharystyczne Pan Jezus pragnie nam naocznie potwierdzić, że to, co mówił na ten temat, jest prawdą: że On rzeczywiście daje nam swoje uwielbione ciało i krew jako duchowy pokarm i napój.

Pan Jezus ustanowił Eucharystię w przeddzień swojej męki, śmierci i zmartwychwstania. Podczas Ostatniej Wieczerzy "wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: »Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje«. Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: »Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów«" (Mt 26, 26-28). Biorąc i dając apostołom chleb i wino, Pan Jezus mówił im: "to jest ciało moje (...), to jest moja krew", a więc powiedział, że chleb, który im daje do spożycia, jest rzeczywiście Jego ciałem, a wino Jego krwią, a nie jakimś tylko symbolem.

Już wcześniej w słynnej mowie eucharystycznej, którą spisał ewangelista Jan, Jezus mówił do zebranych Żydów: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim" (J 6, 53-56). Słuchacze byli zszokowani tymi słowami Jezusa i mówili: "Jak On może nam dać [swoje] ciało do spożycia?" (J 6, 52). Także wielu Jego uczniów gorszyło się, mówiąc: "Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?" (J 6, 60). Pan Jezus, świadomy tego, że prawda o Eucharystii wywołała u wielu słuchaczy szok i zgorszenie, odpowiada słowami, poprzez które ukazuje istotę i właściwe rozumienie Eucharystii: "To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem?" (J 6, 62). Tymi słowami Pan Jezus wskazuje na tajemnicę uwielbienia swojego człowieczeństwa w śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu. Wyjaśnia, że będzie dawał jako pokarm i napój swoje ciało i krew po Wniebowstąpieniu, a więc w stanie już uwielbionym i przebóstwionym.

Nie wszyscy słuchacze uwierzyli w to, co Jezus mówił o Eucharystii, dlatego zwrócił się do nich ze słowami: "»Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą«. Jezus bowiem na początku wiedział, którzy to są, co nie wierzą, i kto miał Go wydać" (J 6, 65). Zdrada Judasza zaczęła się wtedy, gdy nie uwierzył w to, co mówił Jezus o swojej rzeczywistej obecności w Eucharystii. Na potwierdzenie tego faktu Jezus powiedział: "»Czyż nie wybrałem was dwunastu? A jeden z was jest diabłem«. Mówił zaś o Judaszu, synu Szymona Iskarioty. Ten bowiem - jeden z Dwunastu - miał Go wydać" (J 6, 70-71).

Eucharystia to sam zmartwychwstały Jezus w swoim uwielbionym i dlatego niewidzialnym człowieczeństwie. O tej właśnie rzeczywistości mówił Jezus, kiedy wyjaśniał uczniom istotę Eucharystii (J 6, 62-63). W śmierci i zmartwychwstaniu człowieczeństwo Jezusa zostaje przebóstwione, otrzymuje nowy rodzaj egzystencji: "W Nim bowiem mieszka cała pełnia: bóstwo na sposób ciała" (Kol 2, 9). Zmartwychwstały Jezus, w swoim uwielbionym człowieczeństwie, staje się wszechobecny i daje nam w darze Eucharystii siebie samego, dzieląc się swoim zmartwychwstałym życiem i miłością, abyśmy już tu na ziemi doświadczali rzeczywistości nieba oraz uczestniczyli w życiu Trójcy Świętej.

W obliczu tajemnicy Eucharystii nasz ludzki rozum doświadcza swojej nieporadności i ograniczoności. W encyklice o Eucharystii Jan Paweł II pisze: "»Przez konsekrację chleba i wina dokonuje się przemiana całej substancji chleba w substancję Ciała Chrystusa, Pana naszego, i całej substancji wina w substancję Jego Krwi. Tę przemianę trafnie i właściwie nazwał święty i katolicki Kościół przeistoczeniem«. Rzeczywiście, Eucharystia jest misterium fidei - tajemnicą, która przerasta nasze myśli i która może być przyjęta tylko w Wierze, jak często przypominają katechezy patrystyczne o tym Boskim Sakramencie. »Nie dostrzegaj - zachęca św. Cyryl Jerozolimski - w chlebie i winie prostych i naturalnych elementów, ponieważ Pan sam wyraźnie powiedział, że są Jego Ciałem i Jego Krwią: potwierdza to wiara, chociaż zmysły sugerują ci coś innego«" (Ecclesia de Eucharistia, 15).

Eucharystia jest dla każdej i każdego z nas największym darem i cudem. Poprzez Eucharystię Jezus daje nam siebie samego, włącza nas w dzieło zbawienia, daje nam udział w swoim zwycięstwie nad śmiercią, grzechem i szatanem, przebóstwia i wprowadza nas w życie w Trójcy Świętej. W Eucharystii otrzymujemy "lekarstwo nieśmiertelności, antidotum na śmierć" (EE 18). Z tego powodu każde świadome i dobrowolne zrezygnowanie ze Mszy św. w niedzielę jest niepowetowaną duchową stratą, znakiem zaniku wiary - i dlatego jest grzechem ciężkim. Trzeba również pamiętać, że jeżeli "chrześcijanin ma na sumieniu brzemię grzechu ciężkiego, to aby mógł mieć pełny udział w Ofierze Eucharystycznej, obowiązkową staje się droga pokuty, poprzez sakrament pojednania" (EE 37).

sobota, 30 listopada 2013

Jeszcze jeden ADWENT

Adwent, jako czas przygotowania się do Bożego Narodzenia, miał bardzo różne
koleje losu i różnie był postrzegany. Warto zatem odczytać jego prawdziwy sens, ponieważ ma to być dla nas czas szczególny.
Oczekiwanie, nadzieja, pokój: oto zasadnicze cechy tego okresu, oczywiście bez pomijania takich elementów jak zamyślenie, refleksja, modlitwa czy oczyszczenie. Biorąc to wszystko pod uwagę, wydaje się, że najbardziej stosownym nastawieniem, które powinno jak najszybciej zagościć w naszych sercach jest... pragnienie. Wraz z Adwentem wchodzimy bowiem w czas oczekiwania, ukierunkowany na wydarzenia ostateczne: przyjście Jezusa! Tego przyjścia powinniśmy pragnąć ze wszystkich sił.

Warto podkreślić, że termin adwent, sam w sobie, wskazuje, że osoba na którą czekamy jest niezwykle ważna. Paradoks polega na tym, że fakt przyjścia „Tego, na którego czekamy” - mimo, iż w sensie historycznym już się dokonał - teraz, w liturgii, ukazywany jest jako wydarzenie z przyszłości. Stanowi to dla nas wyjątkowe zaproszenie i szansę zarazem, byśmy na nowo zrozumieli, że Ten, który ma nadejść, ma znaleźć właściwe miejsce w naszym życiu, ma być wreszcie zauważony.

Chrystus już się narodził, teraz pora, by we mnie zrodził się... prawdziwy chrześcijanin. Powinniśmy sobie po raz kolejny uświadomić, że Chrystus-Mesjasz nie przychodzi po to, by odbierać formalne pokłony, by złożyć nam wizytę towarzyską, by wymienić z nami poglądy... Jemu nie chodzi o idee, lecz o radykalną zmianę, zmianę naszej mentalności! Przyjęcie Go oznacza zatem zgodę na Jego wizję świata, człowieka i zbawienia.

Czuwanie adwentowe otwiera nas na nadzieję, na nowe stworzenie, na zamysł samego Boga. Ewangelista Łukasz przedstawia nam nadejście Pana w kategoriach chwały i potęgi: będzie to więc spotkanie z Chrystusem-Sędzią. Na to spotkanie mamy być gotowi, co więcej - mamy go wyczekiwać!

„Otrzymamy od Boga wszystko to, co mamy nadzieję otrzymać” - zapewniał św. Jan od Krzyża. Oto prawdziwy sens Adwentu: czasu pragnienia, przebudzenia, nadziei, ufności. Nasz Bóg nadchodzi, wstaje jak jutrzenka, nie opóźni się, udzieli nam swego Ducha, który pozwoli nam trwać w modlitewnym wezwaniu: „Marantha! Przyjdź, Panie, Jezu”.

W tej sytuacji potrzeba tak naprawdę tylko jednej słusznej decyzji: w każdej chwili naszego życia zdać się ufnie na Boga. Jeśli nie chcemy, by dzień sądu nas zaskoczył - już teraz zgódźmy się na Jego bliskość.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Po co bierzmowanie ? (5)

Przezwyciężyć strach...
Czasami, gdy odprawiam mszę świętą, w której uczestniczy tylko młodzież i na początku pozdrawiam zebranych słowami: „Pan z wami”, to nierzadko odpowiada mi zupełna cisza. Ci młodzi wiedzą, że na to kapłańskie pozdrowienie odpowiada się: „I z duchem twoim”. Milczą jednak, ponieważ w obecności kolegów i koleżanek wstydzą się głośno odpowiedzieć księdzu. Zły duch sprytnie powstrzymuje wielu porządnych ludzi przed chwaleniem Boga. Robi to za pomocą prostego, ale iście magicznego słowa „obciach”. Obciach przeżegnać się przed posiłkiem, obciach śpiewać pieśni w kościele, obciach odmawiać różaniec.
Na pewno nie raz spotkałeś się ze zwrotem: oddać się w czyjeś ręce. Kto tak czyni, traci kontrolę nad sobą, pozwala, by działo się z nim coś, na co nie ma już wpływu, czego nie kontroluje. Także i my jesteśmy wezwani do tego, by dobrowolnie oddać się w ręce dobrego Boga, aby On postępował z nami według swoich zamysłów. W naszych modlitwach czy pieśniach nierzadko pojawiają się wezwania: „weź mnie Boże", „uczyń ze mną, co chcesz", „wszystko Tobie oddać pragnę”, itp... Łatwo powiedzieć: oddaję się w czyjeś władanie, ale kiedy Bóg zaczyna wprowadzać swój scenariusz w nasze życie, zaskakuje nas to i często zaczynamy się buntować. Zapewne wiele osób pragnęłoby rozpalić swoją pobożność mocą Ducha Świętego. Ale nie mogą uwolnić się od tego nieszczęsnego pytanie: co ludzie o mnie powiedzą ? jak ja będę z tą moją religijnością wyglądał w oczach innych ? I może modląc się do Ducha Świętego, gdzieś w podświadomości dodają: „Duchu, prowadź mnie, ale tak, by nikt się ze mnie nie śmiał. Bym uchodził w otoczeniu za człowieka dalekiego od wszelkiej dewocji, wierzącego, ale religijnie powściągliwego, bo wszelka przesada religijna jest w moim otoczeniu przyjmowana z politowaniem”. Zapinamy jeden pas bezpieczeństwa, drugi, łapiemy się kurczowo jednej poręczy, drugiej i tak zabezpieczeni wołamy: a teraz, Boże, zrób ze mną co chcesz ! Tak się jednak nie da. Gdy Duch Święty zstąpił na Apostołów w dzień Pięćdziesiątnicy, wielu ludzi postrzegało ich jako pijanych. Pan Bóg nie patrząc, co powiedzą o Apostołach inni, porwał ich płomieniem swojej miłości. I ty musisz się liczyć z tym, że przyjmując Ducha Świętego, wedle ludzkiej miary być może stracisz, dla niektórych staniesz się śmieszny, a nawet będziesz narażony na męczeństwo. Nie chodzi mi wprawdzie o męczeństwo krwi, ale – jak pisał Herbert – spotka cię chłosta śmiechu. To grozi ci dziś tu, w tym kraju, wśród tych ludzi. Tu też każdego dnia trwa prześladowanie chrześcijan. Prześladowanie ironią i szyderstwem. Wielu tych prześladowań nie wytrzymuje…

piątek, 8 listopada 2013

Po co bierzmowanie ? (4)


Żeglować mocą Ducha...

Czy ty kochasz Boga ? Może w twoim życiu było już wiele chwil religijnego uniesienia, zafascynowania się Bogiem – po rekolekcjach, po obejrzeniu filmu, po głębokiej spowiedzi. Dziś dostrzegasz, że zgasły one jak słomiany ogień. Co zrobić, żeby na trwale zachwycić się Bogiem ? Najważniejsze to przyjąć Ducha Świętego, który jest nie tylko spojrzeniem, ale i zakochaniem Syna w Ojcu i Ojca w Synu. Duch Święty to taka rwąca rzeka miłości, która przepływa od Ojca do Syna i od Syna do Ojca. To jedyny strumień, który płynie w obie strony. Może i ty w swoim życiu idziesz przez gąszcz suchych modlitw, nieprzeżytych w pełni, „przestanych” mszy świętych. Zachęcam cię – wskocz w żywy, wartki nurt miłości Ducha Świętego. On porwie cię ku Ojcu, ku Synowi. Czy to oznacza, że odtąd chrześcijaństwo będzie dla ciebie spokojnym dryfowaniem bez żadnego wysiłku, bo rzeka miłości poniesie cię sama ? Na pewno nie. Duch Święty jest niezmierną mocą, rzeką płynącą do nieba, ale prosząc o Niego, ty sam musisz uklęknąć i wznieść ręce. A kiedy zstąpi na ciebie, to już wtedy wszystko będziesz mógł w Tym, który cię umacnia.