Licznik odwiedzin

piątek, 27 marca 2015

Po co bierzmowanie ? (15)

Spojrzeć na siebie oczami Jezusa

Przed kilku laty pewien Pan opowiedział mi pouczającą historię ze swoich studenckich lat. Otóż kiedy zabrakło mu pieniędzy, z bólem serca postanowił, że sprzeda swoje zbiory znaczków pocztowych. Rzeczoznawca przez kilkanaście minut oglądał klaser po klaserze, strona po stronie. Kiedy skończył powiedział coś, co wprawiło studenta w osłupienie:
- Kupuję od pana tylko jeden znaczek. Ten polski, przedwojenny.
- Jak to tylko jeden ?! Przecież tu są wspaniałe serie ! O, ta z Watykanu, i ta z Hondurasu ! – student nie mógł opanować lekkiego podenerwowania.
- Widzę, widzę – odparł spokojnie filatelista – ale biorę tylko ten jeden znaczek. Za resztę dziękuję. „A ja myślałem, że mam takie filatelistyczne skarby” – z lekkim uśmiechem zakończył swe opowiadanie dawny student.
Rozważaliśmy już sprawę niebezpiecznej iluzji, w jakiej można spokojnie spędzać życie. Co to znaczy przygotować się na sąd Boży ? Czy należy powtarzać  nieustannie znane zawołanie: memento mori ? Niekoniecznie, choć jest ono bardzo mądre. Przygotowanie na nasze ostateczne spotkanie z przychodzącym Synem Bożym, to uczciwe dążenie do prawdy o sobie i o swoim życiu. Bo na Sądzie Ostatecznym Pan Bóg „kupi” od nas tylko miłość. Kiedy przedstawimy Mu, jako rzeczoznawcy spraw ostatecznych, nasze sukcesy i osiągnięcia, kiedy będziemy się chwalić świadectwem z czerwonym paskiem, dyplomem ukończenia mądrych kursów, pokażemy puchar zdobyty na turnieju, to być może Bóg wtedy powie: uznaję w twoim życiu to, że kiedyś zrezygnowałeś z dyskoteki i zawiozłeś sąsiadce obiad do szpitala. Uznaję to, że broniłeś nauczycielki, kiedy wszyscy oskarżali ją o nieuczciwość. Uznaję to, że nie złamałeś się, kiedy wyśmiali cię, gdy nie chciałeś spróbować narkotyków. To było dla Mnie. Reszta była na twoją chwałę. W swoim duchowym życiu powinniśmy bardzo się starać, by uwolnić się od złudzeń co do swoich pseudowartości, a stanąć w prawdzie. By realnie wiedzieć, co się Panu Bogu we mnie podoba, co ode mnie „kupi”, a co jest tylko kolorową imitacją, podróbką miłości i chrześcijaństwa.
Na świecie od wieków szatan posługuje się kłamstwem, a Bóg przychodzi do nas ze światłem prawdy. Trudnej, wymagającej, ale takiej, która chroni przed śmiercią. Kto uwierzy szatanowi, może się mocno rozczarować, kiedy na Sądzie Ostatecznym Bóg otworzy klaser jego życia.
Aby do tego nie doszło, do swoich modlitw dołącz i takie wezwanie:
Duchu Święty, pokaż mi prawdę we mnie samym. Nawet tę trudną prawdę. I pomóż wierzyć, że Jezus mnie nie chce potępić, ale pragnie prowadzić drogą krzyża do prawdziwej miłości.

czwartek, 19 marca 2015

Po co bierzmowanie ? (14)


Nawrócenie w Duchu Świętym. 
Myślę, że nawet najbardziej przeciętny katolik nie miałby kłopotów z odpowiedzią na pytanie: kiedy Apostołowie poszli za Jezusem ? To proste – jedni poszli za Nim wtedy, kiedy zostawili sieci, łódź i ojca, Mateusz poszedł, gdy opuścił swoją komorę celną. Niby to proste, a jednak nie do końca prawdziwe. Owszem, oni wędrowali za Zbawicielem po drogach Palestyny, jednak każdy z nich w swoim sercu pragnął, by było odwrotnie – by to Jezus poszedł za planami, marzeniami, oczekiwaniami swoich uczniów. Powtórzmy więc pytanie: kiedy Apostołowie poszli za Jezusem ? To dokonywało się stopniowo. Kiedy Jezus umarł, zrozumieli, że z ich oczekiwań nie pozostało już nic. Jezus nie będzie wielkim władcą Izraela i pogromcą Rzymian. Potem przyszły jeszcze spotkania ze Zmartwychwstałym i wreszcie dzień zesłania Ducha Świętego. To właśnie był ten moment głębokiej przemiany, oni dopiero teraz nawracają się, teraz są gotowi, by stać się sługami Pana i iść za Nim w dziele zbawienia świata. Pouczająca jest historia uczniów Jezusa. Można dużo mówić o Bogu, często chodzić do kościoła, uchodzić w otoczeniu za głęboko religijnego, a jednak pozostać człowiekiem nienawróconym. Można klękać przed Najświętszym Sakramentem, ale ciągle wpatrywać się w siebie. „Bo JA, Panie Jezu, bo dla MNIE, Panie Jezu, popatrz na MNIE, Panie Jezu, itd”. Bardzo niebezpieczne jest trwanie w takiej iluzji własnej pobożności.
Wyobraź sobie taką sytuację: w domu tak zwanego przeciętnego katolika na czas jakiś zamieszkał święty Paweł, może święty Franciszek albo święta Tereska. Niezwykły gość patrzy, jak cała rodzina pracuje, wypoczywa. Widzi, co domownicy oglądają w telewizji, przysłuchuje się ich codziennym rozmowom. Po kilku dniach stawia tym ludziom pytanie:
- Jakiego wy jesteście wyznania ? 
Oni zapewne odpowiedzieliby zgodnie z najgłębszym przekonaniem:
- Jesteśmy chrześcijanami.
Czy nie uważasz, że święty mógłby być zdumiony taką odpowiedzią ? Może nawet zapytałby jeszcze raz:
- No nie, bez żartów, powiedzcie poważnie – jakiego jesteście wyznania ? Przecież ani razu nie widziałem was, jak się modlicie, w telewizji godzinami oglądacie jakieś brudy, kłócicie się przy lada okazji, a na sąsiadach nie zostawiacie suchej nitki. Z chrześcijaństwem, które ja znam, nie ma to nic wspólnego. Jakiego więc jesteście wyznania ?
To wielkie niebezpieczeństwo – można żyć w iluzji, w zakłamaniu, że jest się nawróconym, że żyje się blisko Jezusa. I tak może być przez lata. To grozi każdemu zadeklarowanemu katolikowi. Grozi nawet, a może szczególnie, świeckim aktywistom kościelnym, księżom i siostrom zakonnym.
W dzień zesłania Ducha Świętego Apostołom do końca otwierają się oczy. Od tej chwili już nie chcą czegokolwiek narzucać Jezusowi, nie mają w sercu swoich koncepcji, ale oddają się zupełnie w służbę Jego dzieła. To chyba jedna z najważniejszych modlitw, która powinna towarzyszyć naszemu przyjmowaniu Ducha Świętego:
Otwórz mi oczy na wszelkie moje zakłamanie, przeniknij mój ludzki spryt, zdemaskuj ukryty fałsz i uczyń mnie Twoim uczniem. Do końca Twoim…