Historia
nastolatka, który chciał dostać się do nieba.
Carlo
Acutis urodził się 3 maja 1991 r. w Londynie, gdzie jego rodzice Andrea i Antonia
mieszkali z powodów zawodowych. Gdy rodzina powróciła do Mediolanu, w wieku 12
lat rozpoczął praktykę codziennego uczestnictwa we Mszy św. oraz cotygodniowej
spowiedzi św. Był autorem pobożnych stron internetowych, o cudach
eucharystycznych i o świętych katolickich. Grał na saksofonie. Był wychowankiem
mediolańskiego Liceum im. Leona XIII o profilu klasycznym. 12 października 2006
r. zmarł na białaczkę, ofiarując swoje życie za papieża i za Kościół. Pochowany
został w Asyżu. Jego proces beatyfikacyjny rozpoczęto w archidiecezji
mediolańskiej w 2013 r.
Zwykły chłopak z pasją
Carlo Acutis słynął wśród kolegów ze zdolności
informatycznych. Czytał literaturę fachową na temat komputerów i wiele
programów umiał obsługiwać na poziomie uniwersyteckim. Jego wiedzą i
umiejętnościami zaskakiwani byli nie tylko rówieśnicy. Carlo tworzył wiele
stron internetowych i prezentacji multimedialnych. Przy jednym projekcie
pracował razem ze studentem informatyki, który twierdził, że zapał Carla był
dla niego bodźcem do intensywniejszych studiów. Wzięty włoski programista, gdy
poznał chłopca powiedział: „Miał takie zdolności do pisania programów
komputerowych, że prawie mnie zawstydzał”.
Utrzymywanie kontaktów z przyjaciółmi, to druga
dziedzina, w której Carlo był niezrównany. Sympatyczny, łagodny, z olbrzymim
poczuciem humoru zjednywał sobie wszystkich. Lubili go nawet ci, którzy
znacząco różnili się od niego poglądami. Nieustannie dbał, by przyjaźnie, które
zawierał, pogłębiały się.
W wielu miejscach pojawiał się z kamerą, by robić
zabawne filmiki i utrwalać chwile z życia swoich bliskich – rodziny i
znajomych. Nie przegapiał też okazji, by filmować zwierzęta. To również była
jego pasja – hodował dwa koty, cztery psy i złote rybki. Był bardzo wrażliwy na
krzywdę zwierząt. Takim go zapamiętano – nastolatek jakich wielu.
Kierunek: niebo
Gdzie tu świętość? W tym wszystkim, co robił! Cała
jego postawa była konsekwencją wiary w Chrystusa. Wiedzę informatyczna, jaką
pilnie zdobywał, przeznaczał głównie na dzieła ewangelizacyjne. Twierdził, że
możliwości, jakie dają komputery, należy wykorzystywać dla dzieł Kościoła.
Stworzył wiele stron dla wspólnot, dla parafii. Był nawet odpowiedzialny za część
prac związanych ze stroną Stolicy Apostolskiej. Jak wspomina sekretarz
papieskiej Akademii Cultorum Martyrum: „Wykorzystywał jeden z
nowoczesnych środków komunikacji międzyludzkiej, jakim jest Internet, gdyż
posiadał nadzwyczajną wiedzę informatyczną. Pomógł nam, z wielkim
zaangażowaniem i poświęceniem, stworzyć stronę Vatican.va”.
Za niezwykle ważne uznawał dzielenie się zdolnościami
z tymi, których spotykał na co dzień. Wiele czasu poświęcał na darmowe
korepetycje ze swej ulubionej dziedziny, jakich udzielał kolegom ze szkoły. W
niejednym rozpalił chęć poznania możliwości współczesnej techniki. Rodziło to
znakomitą okazję do rozmów dotykających spraw wiary. Zależało mu również, by i
inni włączali się w wolontariat. Chciał, by ludzie pomagali sobie nawzajem,
dając z siebie to, co najlepsze.
Stałość
Kipiał pomysłami, słynął z aktywności i
spontaniczności. Wyróżniała go jednak spośród rówieśników niezwykła
konsekwencja. Z zupełną naturalnością powtarzał pozytywne zachowania. Choćby
zupełnie banalne – jak witanie się z pracownikami szkoły. Jeden z nich
wspominał, że gdy Carlowi zdarzało się wejść do budynku innym wejściem, tak że
nie przechodził wtedy obok pokoju woźnego, przychodził zawsze po pierwszej
lekcji, by powiedzieć: „Dzień dobry”.
Ta konsekwencja objawiała się w tych zupełnie
prozaicznych rzeczach, ale także w sprawach poważnych. Chłopak lubił działać
systemowo: gdy na drodze swoich codziennych spacerów z babcią spotkał żebraka –
postanowił mu pomagać według określonego planu. Namówił babcię, by ta zawsze
przygotowywała kanapki, które zostawiali biednemu, gdy ten jeszcze spał. W
przygotowane zawiniątko Carlo wtykał dodatkowo jakąś kwotę ze swego
kieszonkowego, gdyż wiedział, że obok postu i modlitwy jałmużna jest filarem
życia duchowego.
Codzienność
Nie zapominał też praktykowaniu pozostałych dwóch
uczynków chrześcijańskiej miłości. Jego słabość do słodyczy przypominała mu o
potrzebie postu. Zaś za rzecz najważniejszą uważał modlitwę. Szczególnie
zależało mu na codziennej Eucharystii. Nie tylko sam uczęszczał na Mszę świętą,
ale od najmłodszych lat namawiał do tego swoje otoczenie. Jeszcze jako małe
dziecko prowadzała go do kościoła niania, polska studentka, która przez kilka
lat opiekowała się rosnącym szybko chrześcijańskim wzorem.
Do codziennych praktyk Carla należał też różaniec,
modlitwa, której uczyła go mająca polskie korzenie babcia (pod koniec życia w
planie każdego dnia znalazł czas na Koronkę Anielską). Mimo zaangażowania nie
był do końca zadowolony ze swej modlitwy – co tydzień spowiadał się z
rozproszeń, jakie miewał podczas odmawiania kolejnych zdrowasiek. Czytał też
wiele książek dotyczących duchowości; jego ulubieni święci wywodzili się z
Zakonu Braci Mniejszych: św. Franciszek, św. Antoni, św. Pio.
Nawróceni hinduiści
Postać taka jak Carlo musiała promieniować na innych.
Szczególnie, że młody wyznawca Chrystusa miał w pamięci słowa św. Pawła: „nie
ma Greka ani Żyda [...], lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus”. W swoim
otoczeniu Carlo miał wielu wyznawców innych religii. Jego rodzice zatrudniali
między innymi hinduistów. Szczególnie z jednym z nich – Rajeshem – łączyła go
przyjaźń. Rajesh ma talent aktorski, więc często bawili się razem, nagrywając
filmiki, w których wcielał się w rolę szpiega.
Wspólne zabawy były też okazją do rozmów na tematy
ostateczne. Rajesh wspomina: „Carlo mawiał, że moja przyszłość będzie
szczęśliwsza, jeśli zbliżę się do Jezusa. Uczył mnie, korzystając z Biblii i
katechizmu”. Pomimo młodego wieku chłopiec sprawdziłby się jako nauczyciel:
„Wszystkie kwestie wyjaśniał tak błyskotliwie, że wzbudził we mnie entuzjazm
dla zagadnienia sakramentów”. Hindus, pomimo, że należał do najwyższej,
kapłańskiej kasty braminów, ale przyjął chrzest – „zaraził mnie swoją głęboką
wiarą i rozpalił ją w mojej duszy”. Kolejno nawracali się następni hinduiści z
otoczenia Rajesha.
Eucharystia
Nie tylko innowiercy, nieznający nauczania
katolickiego zachwycali się sposobem mówienia i wiedzą Carla na tematy
religijne. Również teologowie bywali zaskoczeni obrazowymi przemowami, w
których Carlo prosto potrafił przedstawiać wydawałoby się skomplikowane
zagadnienia. Tak oto wyjaśniał paradoks trudnej do wyjaśnienia tajemnicy
transsubstancjacji: „Jezus postępuje bardzo oryginalnie, ponieważ chowa się w
malutkim kawałeczku Chleba. Tylko Bóg może zrobić coś tak niewiarygodnego”.
Z takim pojmowaniem sakramentów przyjął Pierwszą
Komunię Świętą jeszcze zanim poszedł do szkoły. I właśnie Eucharystia stała się
dla niego, jak sam mawiał „autostradą do nieba”. Uczęszczał na nabożeństwa
eucharystyczne i powtarzał za Benedyktem XVI: „Boga należy adorować na kolanach
i w milczeniu”.
Umieranie
Nie spodziewał się szybkiej śmierci. Jeszcze na kilka
dni przed zaśnięciem snem wiecznym realizował ewangelizacyjne projekty
informatyczne. Gdy poszedł do doktora podejrzewał tylko zwykłą grypę, a
cierpienie postanowił ofiarować w intencji papieża i Kościoła. Lekarze
dostrzegli, że to coś poważniejszego – ale początkowo uznali, że mają do
czynienia ze świnką. Jak się jednak okazało Carlo był chory na białaczkę. Tydzień
później, nie mogąc oddychać, zmarł.
Pozostały po nim filmy, strony internetowe, ale przede
wszystkim pamięć. Setki osób przyciągnął ku Chrystusowi. Nawracał zarówno w
trakcie krótkiego życia, jak i przykładem heroizmu w obliczu śmierci. Dziś jego
przyjaciele modlą się tekstami, które ułożył – tysiące osób powtarza: „Panie,
uczyń mnie świętym w taki sposób, w jaki chcesz”, a po przyjęciu komunii:
„Jezu, rozgość się w moim sercu, potraktuj je jako swój dom!”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.