To było następnego dnia po pamiętnej mszy, którą Ojciec Święty odprawił góralom i całej Polsce w Zakopanem, pod Krokwią. I właśnie następnego dnia po tamtym wydarzeniu spotkałem przy kościele akademickim świętej Anny Jarka – studenta medycyny. Dawno nie widziałem człowieka, który jednocześnie wyglądał żałośnie i wspaniale.
- Moje zmęczenie to robota pociągu
osobowego relacji Zakopane – Warszawa, wyjaśnił Jarek. Zatłoczenie było
dwustuprocentowe !
- No dobrze, ale z czego ty się tak cieszysz ?
- No właśnie – przeszedł do rzeczy Jarek. Oglądał ksiądz wczoraj papieża w telewizji ?
- Oglądałem.
- I słyszał ksiądz, co papież powiedział ? – pytał mnie w tempie szybkostrzelnego karabinu.
- No... słyszałem
- Ale to najważniejsze słyszał ksiądz ?
- Najważniejsze ? Najważniejsze ?
- Proszę księdza, papież powiedział...W GÓRĘ SERCA !!!
Zamurowało mnie zupełnie. Spodziewałem się czegoś zdecydowanie bardziej sensacyjnego.
- To ty nigdy nie słyszałeś tych słów – zapytałem ?
- No... słyszałem, jasne, że słyszałem. Na każdej mszy św.. Ale teraz, jakby to powiedzieć, naprawdę do mnie dotarły.
Ta rozmowa dała mi wiele do myślenia. A poruszony w niej problem odnosi się do Osoby Ducha Świętego. Wszyscy pamiętamy dziwne wydarzenie związane z zesłaniem Pocieszyciela. Dzieje Apostolskie mówią o tym tak:
Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku. «Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami?» - mówili pełni zdumienia i podziwu. «Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? - Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie - słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże». Zdumiewali się wszyscy i nie wiedzieli, co myśleć: «Co ma znaczyć?» - mówili jeden do drugiego.
Usłyszeć Ewangelię w swoim języku. To jest problem ! W naszych kościołach zapewne nie mamy kłopotów ze zrozumieniem języka polskiego. Ale usłyszeć Ewangelię głoszoną w języku swojego życia – to nie zdarza się powszednie. Niewielu tak naprawdę doświadcza tego, że ich szkolne problemy i treści niedzielnych czytań to jeden świat ! Nie każdy z tych, którzy są w kościele, rozumie, że jego dramaty rodzinne – agresja w domu, alkoholizm, rozwód – mają swoje wyjaśnienie w Biblii, która może nieotwierana od lat stoi na półce z książkami. Owszem, wszystko jest po polsku, ale to nie jest język mojego życia. Kiedy Duch Święty zstąpił na Apostołów, Dobra Nowina została głoszona w językach dla wszystkich ludzi zrozumiałych. Bo Duch Święty jest największym tłumaczem wszechczasów. To On może nam przetłumaczyć Bożą mowę, Boże słowo na nasz język, na język naszego świata.
- No dobrze, ale z czego ty się tak cieszysz ?
- No właśnie – przeszedł do rzeczy Jarek. Oglądał ksiądz wczoraj papieża w telewizji ?
- Oglądałem.
- I słyszał ksiądz, co papież powiedział ? – pytał mnie w tempie szybkostrzelnego karabinu.
- No... słyszałem
- Ale to najważniejsze słyszał ksiądz ?
- Najważniejsze ? Najważniejsze ?
- Proszę księdza, papież powiedział...W GÓRĘ SERCA !!!
Zamurowało mnie zupełnie. Spodziewałem się czegoś zdecydowanie bardziej sensacyjnego.
- To ty nigdy nie słyszałeś tych słów – zapytałem ?
- No... słyszałem, jasne, że słyszałem. Na każdej mszy św.. Ale teraz, jakby to powiedzieć, naprawdę do mnie dotarły.
Ta rozmowa dała mi wiele do myślenia. A poruszony w niej problem odnosi się do Osoby Ducha Świętego. Wszyscy pamiętamy dziwne wydarzenie związane z zesłaniem Pocieszyciela. Dzieje Apostolskie mówią o tym tak:
Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku. «Czyż ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami?» - mówili pełni zdumienia i podziwu. «Jakżeż więc każdy z nas słyszy swój własny język ojczysty? - Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici, Kreteńczycy i Arabowie - słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże». Zdumiewali się wszyscy i nie wiedzieli, co myśleć: «Co ma znaczyć?» - mówili jeden do drugiego.
Usłyszeć Ewangelię w swoim języku. To jest problem ! W naszych kościołach zapewne nie mamy kłopotów ze zrozumieniem języka polskiego. Ale usłyszeć Ewangelię głoszoną w języku swojego życia – to nie zdarza się powszednie. Niewielu tak naprawdę doświadcza tego, że ich szkolne problemy i treści niedzielnych czytań to jeden świat ! Nie każdy z tych, którzy są w kościele, rozumie, że jego dramaty rodzinne – agresja w domu, alkoholizm, rozwód – mają swoje wyjaśnienie w Biblii, która może nieotwierana od lat stoi na półce z książkami. Owszem, wszystko jest po polsku, ale to nie jest język mojego życia. Kiedy Duch Święty zstąpił na Apostołów, Dobra Nowina została głoszona w językach dla wszystkich ludzi zrozumiałych. Bo Duch Święty jest największym tłumaczem wszechczasów. To On może nam przetłumaczyć Bożą mowę, Boże słowo na nasz język, na język naszego świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.